Moim marzeniem jest:

Być czarodziejem

Wiktor, 5 lat

Kategoria: być

Oddział: Poznań

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2006-11-04

Każdy z nas chciałby na pewno, doznać w życiu czegoś niezwykłego, może nawet magicznego. Ewa i ja miałyśmy szczęście i wielką przyjemność poznać... czarodzieja. Jest nim 5-letni Wiktor, który potrafi czarować i zna wiele zaklęć. Na spotkanie z chłopcem przygotowałyśmy się bardzo starannie. Dlatego zabrałyśmy ze sobą specjalną zaczarowaną torbę...

Wiktora z mamą zastałyśmy w szpitalnej świetlicy, przy czytaniu bajek, wycinankach i wyklejankach. Wiktor, choć się nas nie spodziewał, nie dał po sobie poznać zaskoczenia. Chętnie z nami rozmawiał i opowiadał o magii, o kolekcji zaczarowanych kamyków, o tym jak lubi Harrego Pottera. Zdradził nam także, jak można zostać takim czarodziejem. Tę informację zachowam jednak w tajemnicy, bo w przeciwnym razie wszyscy zaczną czarować, nawet ci, którzy nie potrafią tak doskonale jak Harry i Wiktor, odróżniać dobro od zła.

Atmosfera była odpowiednio magiczna i tajemnicza, więc Ewa postanowiła sięgnąć do zaczarowanej torby. Wyciągnęła z niej ogromną księgę poświęconą czarowaniu. Na jej widok wielkie oczy Wiktora urosły jeszcze bardziej. Chłopiec szybko zerwał folię i zajrzał do środka. Jakie tam były wspaniałości!! Cylinder, gołąb, karty, słowem wszystko to, co powinien mieć magik. Wiktor co chwilę nas czymś zaskakiwał. A to wyjął dwa króliki, a to wyczarował karty. Nie powinno nas to dziwić, przecież jest prawdziwym czarodziejem.

Jak się okazało magicy mają także inne zainteresowania. Wiktor bardzo lubi samochodziki Hot Wheels, a jeśli chodzi o prawdziwe samochody to najbardziej podobają mu się stare, wyścigowe i terenowe. Nic więc dziwnego, że Ewa w swojej torbie znalazła mały model sportowego samochodu oraz encyklopedię poświęconą czterokołowym pojazdom.

Wreszcie nadszedł czas rozmowy na temat marzenia. Wiktor nie miał wątpliwości. Chciałby spotkać czarodzieja. Gdy zaproponowałyśmy mu aby go narysował, usłyszałyśmy stanowcze "Nie". W końcu jednak uległ naszym prośbom i zabrał się do pracy. No cóż, bywają dni, w których magikom rysowanie nie wychodzi najlepiej (pewnie są zmęczeni ciągłym czarowaniem). Wtedy na szczęście zawsze znajdzie się ktoś do pomocy (każdy czarodziej ma piękne asystentki!). Postanowiliśmy wyciąć głowę magika z gotowego zdjęcia i dorysować mu cylinder, pelerynę i różdżkę. Efekt był fenomenalny.

Z drugim marzeniem Wiktor miał trochę problemu. Krótka rozmowa wystarczyła jednak, by dowiedzieć się, że jest nim motor na akumulator. Z pomocą asystentki Wiktor wyczarował na kartce wspaniały fioletowo niebieski jednośladowiec.

Nad trzecim marzeniem nasz mały czarodziej również musiał chwilę pomyśleć. Zdecydował, że chciałby przejechać się samochodem rajdowym po prawdziwym torze. Tym razem zupełnie samodzielnie narysował wspaniały tor z wieloma zakrętami i niebezpiecznymi zwężeniami.

Chwile spędzone z Wiktorem były magiczne, pełne uśmiechu i radości. Podejrzewam nawet, że nasz marzyciel rzucił na nas jakieś zaklęcie, dzięki któremu te uśmiechy zawsze będą obecne na naszych twarzach. W podziękowaniu za tak wspaniały dar użyjemy wszystkich naszych zdolności, by wyczarować Wiktorowi wspaniałe spełnienie marzenia.
 

inne

2006-11-21

Opowiem Wam bajkę. Będzie w niej tyle czarów i magii, ile gwiazd na niebie, a muszelek w morzu.... Kilka lat temu, gdzieś w Poznaniu, urodził się wyjątkowy chłopiec. Ponieważ wróżono mu wspaniałą przyszłość, otrzymał nie mniej wspaniałe imię Wiktor. Jedni mówili, że zostanie adwokatem lub lekarzem, inni twierdzili, że najlepszym na świecie sportowcem. Wiktorek tymczasem śmiał się w duchu ze wszystkich. Nie zastanawiał się kim będzie, On wiedział już kim jest. CZARODZIEJEM. Wiedział też, że w starej, magicznej księdze zapisane jest prawo: "Każdy, kto chce zostać pełnoprawnym czarodziejem i używać najbardziej tajemniczych zaklęć, musi zdać specjalny egzamin u doświadczonego mistrza czarów". Odtąd nieustannie marzył o spotkaniu takiego mistrza.

Pewnego dnia, Wiktorek wraz z mamą, tatą i resztą rodziny wybrał się na wycieczkę. Miał zwiedzić bardzo stary i tajemniczy budynek I -szego Liceum Ogólnokształcącego. Nie wiedział, że tam właśnie dojdzie do wymarzonego spotkania i sprawdzenia jego czarodziejskich umiejętności. W tej godzinie próby, Wiktora miała wspierać Rodzina i wielka gromada przyjaciół z przedszkola, oraz uczniowie liceum i wolontariusze fundacji. Dzieci skandowały: "Wiktor!, Wiktor!, a radość chłopca ze spotkania dawno niewidzianych kompanów, udzieliła się wszystkim obecnym, których zebrało się tyle, ile gwiazd na niebie, a muszelek w morzu.

Występ rozpoczęła Ogrodniczka w pięknej kolorowej spódniczce, oraz jej futrzasty przyjaciel Kot. Powiedzieli śliczny wierszyk o marzeniach i zaprosili na pokaz Maga, który pojawił się na fantazyjnie udekorowanej scenie, przypominającej jedną z sal hogwarckiej szkoły, do której chodził Harry Potter. A może to właśnie była ta sala, a my zostaliśmy do niej przeniesieni dzięki magicznym mocom? Nie było czasu na wyjaśnienia, Mag już czarował... Najpierw znikająca róża, potem cygaro, mnóstwo chusteczek wychodzących z rękawa... Pada pytanie: Kto chciałby zostać czarodziejem? Wiktor musiał chyba wysyłać jakieś tajemnicze fluidy, bo Mag od razu wiedział kogo do siebie zaprosi i wyposaży w specjalną różdżkę, szatę i czarodziejski kapelusz.

Zaczęło się od użycia zaklęcia, w celu połączenia przeciętego wcześniej sznurka. Udało się! Brawo! Choć Wiktor przez wrodzoną skromność zaprzeczał: "Ja tego nie zrobiłem!", było jasne, że to jego "sprawka". Pierwsza próba umiejętności została zaliczona i potwierdzona aplauzem widowni. Wiktor usiadł wygodnie w fotelu, żeby chwilę odpocząć, a Mag ruszył na "łowy"... Hmm.... Może ta śliczna dziewczynka, która siedzi w pierwszym rzędzie wejdzie na scenę? Karolina trochę się wstydziła, ale w końcu dołączyła do Wiktora i Maga. Otrzymała w prezencie kolczyki - za odwagę. No tak, ale za sprawą czarów kolczyki zniknęły! Wiktor spojrzał pobłażliwie na Maga: "Wiedziałem, że znikną!". Ach, ci czarodzieje... Na szczęście za pomocą zaklęć kolczyki wróciły do właścicielki.

Dalej też wszystko poszło doskonale. Wystarczyło głośne "Hokus - pokus, czary - mary, simsalabim!", a w pudełku pojawił się królik. O rety... na pewno wcześniej go tam nie było!!! Przeraził się trochę, gdy zobaczył pełną aulę widzów (a było ich tyle, ile gwiazd na niebie, a muszelek w morzu). Cóż było robić? Mag, przy pomocy dzieci, musiał "wczarować strachajłę" z powrotem do pudełka.

Nadszedł czas ostatecznej próby. Wiktor stanął na środku sceny i wypowiedział zaklęcie "Hokus - pokus", machnął różdżką i ... nagle spod zielonego sukna wyczarował trójkołowy MOTOR na akumulator!! Wielka była radość małego czarodzieja z tak niesamowitego efektu czarów! Żeby sprawdzić czy zaklęcie działa w sposób trwały, Wiktor wybrał się na małą przejażdżkę po scenie. Wszystko w porządku, motor sunął w tył i w przód jak szalony. Jeśli magiczna moc potrafi tyle zdziałać, to można teraz wyczarować jakiś prezent dla Karoliny. "Hokus - pokus" , machnięcie różdżką i ... LAPTOP gotowy. Jak się okazało - wymarzony laptop Karoliny.

Brawo! Egzamin na pełnoprawnego czarodzieja zaliczony. Mistrz magii Robert Świerczyński był naprawdę dumny ze swojego ucznia. W dowód uznania wręczył mu dyplom i nadał imię: Wiktor Maxi Potter ! Teraz Wiktorowi nie pozostało nic innego, jak przyjmować gratulacje od kolegów i koleżanek. Obsypany kartkami laurek i kwiatami krzyczał: "Na pomoc! Aaaaa, ratunku!". Na szczęście znaleźli się pomocnicy, którzy "uratowali" go z opresji. Po stu uśmiechach i uścisków tysiącach, trzeba się było pożegnać. Wiktor Maxi Potter wsiadł na swój motor i wzbijając spod kół chmurę czarodziejskiego pyłu, odjechał zostawiając wszystkich z ciepłymi, magicznymi wspomnieniami. Dziękujemy Ci Wiktorku !!!